Wydawnictwu W.A.B bardzo dziękuję za egzemplarz do recenzji.
Dość
długo zwlekałam z tą recenzją. „Pies, który nas odnalazł” Jagny Kaczanowskiej
towarzyszył mi podczas tygodnia, który wydrenował mnie psychicznie z kilku
powodów. Nie było w tym oczywiście niczyjej winy, życie w końcu różnie się
układa. Niemniej ta książka była jak dobra terapia, bo choć poruszała niełatwe
tematy, pozwalała się odprężyć po ciężkim dniu.
Czy
„Pies…” jest opowieścią o psie? Na pewno nie w takim stopniu w jakim wszyscy
psiarze by sobie życzyli. I choć kundelek Fred jest cichym bohaterem opowieści,
raczej nie jest postacią centralną.
Już
od pierwszych stron wchodzimy w sam środek problemów. Dwunastoletnia Pola
podczas „oddechu” od rodziców i brata, napotyka na swej drodze psa. Kudłacz
jest ranny i wygląda jak siedem nieszczęść. Nie chce jednak ani na chwilę
odstąpić dziewczynki. Ta decyduje się zabrać go do domu, choć wie, że ten
pomysł raczej nie spotka się z entuzjazmem domowników.
I
nie myli się. Jej mama, Anna nie jest zadowolona, tak samo jak tata, Remek.
Sytuacja zmienia się o sto osiemdziesiąt stopni, kiedy ich młodsze dziecko, syn
Kaj, wypowiada pierwsze słowo, wlepiając oczy w zwierzaka.
Nie
byłoby to nic dziwnego, gdyby Kaj nie był dzieckiem ze spektrum autyzmu, a to
jedno słowo wypowiedziane do psa jest wielkim wydarzeniem. Na tyle dużym, że
niepełnosprawny Fred zostaje przyjęty do rodziny. I choć w jakiś sposób spaja rodzinę,
okazuje się, że jej problemy są głębsze niż ktokolwiek mógłby sobie wyobrazić.
Pani
Jagna w sposób ciepły i przystępny pisze o trudnych tematach. Ja z całą
pewnością, nawet pomimo opisu, nie spodziewałam się tego co zostało mi w
książce zaserwowane. Mnóstwo emocji i problemów, z którymi bohaterowie musieli
się zmierzyć. A my razem z nimi.
Z
pewnością wielu ludzi nie zdaje sobie sprawy z tego, że autyzm może tak
utrudnić życie, nie tylko rodziny, ale zwłaszcza cierpiącej na niego osoby.
Pani Jagna przedstawia nam to dobrze i dobitnie. Czujemy ból matki, która staje
na głowie by jej ukochane dziecko wyrzekło choć słowo, by zaczęło rozwijać się
w takim tempie jak rówieśnicy, by wydostało się ze swego świata, w którym
królują śrubki i równo poukładane sztućce. Buntujemy się przeciw postawie ojca,
który ucieka w pracę, zostawiając trud wychowania dwójki dzieci na głowie żony,
(jednocześnie zarabia, aby opłacić coraz to droższe terapie dla Kaja). Współczujemy
młodej Poli, która mając dwanaście lat nie czuje oparcia w rodzicach i wchodzi
w okres buntu z najgorszej możliwej pozycji. W tym wszystkim znajduje się
włochata znajda, Fred. Pies bez łapy, o którego domownicy najpierw się kłócą,
ale próbują jakoś się zgrać, aby uporządkować sobie obowiązki wobec zwierzęcia.
Dzielą się spacerami, dzięki którym w niedługim czasie każdy zaczyna odczuwać
przyjemność z posiadania psa. Są one dla nich swego rodzaju terapią.
Fred
nie jest może takim bohaterem, jak psy w książkach W. Bruce’a Camerona, (na co
miałam nadzieję). Jest jednak niemniej ważny. W kulminacyjnym momencie powieści
okazuje się wręcz kluczowy, ratując Polę ze strasznej opresji.
Bohaterowie
książki są jasno nakreśleni. Mimo tego, że każde z nich ma wady i przytłacza
ich sytuacja z Kajem, nie są irytujący, (no może oprócz teściowej, która jest
wręcz książkowym przykładem). Wręcz przeciwnie. Jesteśmy w stanie postawić się na
ich miejscu a nawet zrozumieć.
Język
jakim operuje Pani Jagna jest przyjemny, książkę aż chętnie się czyta, chce się
po nią sięgnąć. Jest idealna do koca i herbaty. Cała historia, mimo piętrzących
się trudności w jakiś sposób była kojąca i niosła nadzieję. Powieść pozostawia
morał, że wszelkie problemy można przezwyciężyć, że trzeba trzymać się razem,
że rodzina jest najważniejsza i nic nie jest straszne, kiedy zaczyna się patrzeć
w jednym kierunku i jest się dla siebie oparciem. Mam wrażenie, że to mogła sprawić
obecność psiego bohatera. Pomagał Ani, Remkowi, Kajowi i Poli, pomagał także
czytelnikowi. Książkowy pies nie różni się zatem niczym od realnego psa. W
wielu przypadkach wystarczy wtulić twarz w miękką sierść, żeby zapomnieć o
wszystkim co złe.
Ocena: 8/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz