wtorek, 3 stycznia 2023

Sztuka to też forma walki: "Wrzeciono Boga. Jutrznia" A.H. Wojaczek

 


Dziękuję wydawnictwu Szara Godzina za egzemplarz do recenzji.

 

Trzeci tom „Wrzeciona Boga” Pana Andrzeja H. Wojaczka długo czekał aż przebiję się do niego przez stos hańby. W końcu jednak nadszedł jego czas. „Jutrznia” znalazła się w moich rękach.

Akcja książki rozpoczyna się dokładnie w tym samym momencie, w którym pożegnaliśmy bohaterów w poprzednim tomie. Nieustraszony i uparty Teofil ląduje w niemieckim więzieniu, a wszyscy bliscy zdają się odwracać od niego. Kłosek spędza w zamknięciu kilka długich miesięcy, a kiedy staje twarzą w twarz ze swoimi najbliższymi dowiaduje się wielu ciekawych rzeczy i zostaje włączony do pewnego przedsięwzięcia.

Tak naprawdę pierwsza połowa książki pomija postać Teofila, (chyba, że bohaterowie akurat o nim rozmawiają). Kłosek siedzi, ale czytelnik nie opuszcza Miasteczka, dowiadując się jak z całą sytuacją radzi sobie Klara, co bierze na swoje barki Ewa i jak mają się, poznane w poprzednim tomie, szkolne dzieciaki. Muszę przyznać, że szczególnie przywiązałam się do postaci Ryśka, który w tym tomie wysforował się niemal na pierwszy plan. Śledziłam jego starania i rozterki, po ludzku współczułam i po przyjacielsku kibicowałam. W jakiś sposób zastąpił mi dziecięcą wersję Teofila z pierwszego tomu, choć był od niego starszy. Był też w jakiś sposób rozsądniejszy, napędzały go inne rzeczy niż kiedyś Teosia. Niemniej zżyłam się z tą postacią i bolałam kiedy i on cierpiał.

Wydaje mi się, że w tym tomie najłatwiej nam zżyć się z niepokojami i obawami bohaterów. W okolicy pojawia się coraz więcej Niemców, II wojna wisi w powietrzu, bohaterowie już nawet o niej mówią. Nie mają wątpliwości, że wybuchnie. A to jest temat wciąż bardzo bliski naszemu sercu.

Ponownie możemy obserwować przemiany w młodzieńczych sercach, jednak tym razem to nie kiełkująca miłość do Ojczyzny. To niebezpieczny wybuch uczuć wobec obcej i strasznej ideologii. Pan Andrzej jest doskonały w kreacji młodocianych bohaterów, więc i tym razem nie zawiódł, mimo że wydaje mi się, iż zadanie miał trudniejsze. Wlewanie w młode serca zbrodniczych haseł to niełatwa sprawa. Zresztą wiele wydarzeń, których sprawcami byli młodzi ludzie ze szkoły w Miasteczku budziło mój sprzeciw, ale było konieczne, gdyż taka była wtedy rzeczywistość. Dodając do tego zwyczajową rywalizację między nastolatkami otrzymujemy mieszankę dosłownie wybuchową. Wszystko to prowadzi niestety do tragicznego końca.

W poprzedniej recenzji pisałam o tym, że Teofil zgorzkniał, stał się markotny i mało sympatyczny. Pobyt w więzieniu jednak przyniósł jakieś owoce, zmusił naszego bohatera do przemyśleń. Teofil na wolności to już zupełnie inna osoba. Mimo że wciąż porywcza i miotająca się to jednak bardziej rozważna, a nade wszystko wreszcie zauważająca swoją żonę. Ponowne spotkanie Teosia ze sztuką również zadziałało terapeutycznie. Kłosek przeszedł długą drogę i w ostatecznym rozrachunku mogę na szczęście przyznać, że jest pozytywnym bohaterem, z którym łatwo sympatyzować. „Jutrznia” zatarła złe wrażenie zgorzkniałego i przegranego, choć wciąż jeszcze młodego człowieka.

Cała trylogia zasługuje na miano niezwykłej i jestem niesłychanie zadowolona, że mogłam ją poznać i właśnie z nią zakończyć 2022 rok. Mam nadzieję, że Pan Andrzej nie osiądzie teraz na laurach i zaprezentuje czytelnikom kolejne wspaniałe powieści.

Przeczytane: 31.12.2022

Ocena: 7/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz