Bardzo dziękuję Wydawnictwu Muza za
egzemplarz recenzencki.
Już kiedyś tu pisałam, że jak widzę
nową książkę Pani Kasi Bondy to walę jak w dym. To za sprawą udanego początku
mojej przygody z jej twórczością oraz pewnej słabości do profilera, Huberta
Meyera.
Tym razem
jednak mieliśmy do czynienia nie z Hubertem, a zupełnie nowym bohaterem –
skompromitowanym byłym policjantem, Jakubem Sobieskim. „O włos” jest pierwszym
spotkaniem czytelnika z nim i nic nie wskazuje na to, by tych spotkań nie miało
być więcej.
Jakuba
poznajemy w momencie, kiedy rozwozi Uberem nielegalne substancje. Powoli
wdrażamy się w światek, w którym umoczeni policjanci zajmują się narkotykami i
trzymają sztamę z prostytutkami. Pech chce, że jedna z dziewczyn, która siada
na kanapie samochodu Sobieskiego następnego dnia przepada bez wieści. Chwilę
wcześniej znalezione zostają zwłoki dwóch nieletnich, a modus operandi
zbrodniarza przypomina morderstwo sprzed lat. Zaginiona Beata jest przyrodnią
siostrą ambitnej policjantki Ady, która z hukiem wdziera się w poszarpane życie
Sobieskiego. Razem usiłują odnaleźć Kosiarza z Kabat…
Zacznę od
tego, że choć czytało mi się to dobrze i była to typowa dla Kasi Bondy powieść,
uważam, że nie jest to na przykład dobra książka, żeby od niej z Bondą przygodę
w ogóle zaczynać. Postaci nie nazwałabym wyrazistymi, z żadnym z nich w sumie nie
zaczęłam sympatyzować. Może przyczyna leży w fakcie, że od jakiegoś czasu, Pani
Kasia nie pisze już opasłych tomisk, a historię zamyka w 300-400 stronach. Podczas
gdy taki „Pochłaniacz” to stron prawie 700, tam to dopiero można było wsiąknąć
w postać Saszy, (choć, dobra, przyznaję, że książki z Hubertem Meyerem zawsze
były mniej obszerne od tych z Saszą).
Sama sprawa
kryminalna wydaje się być jedną z wielu, choć może po prostu w zalewie czytanych
przeze mnie kryminałów i słuchanych kryminalnych podcastów, docieram do stwierdzenia,
że wszystko wydaje mi się zbyt banalne. Ciekawym zabiegiem może się jednak
wydawać fakt, że w „O włos” poznajemy sprawcę i jego historię już w
początkowych rozdziałach książki. Przyznam też, że motyw opuszczonego domu bardzo
mi się spodobał, (ach ta słabość do strasznych historii) całkiem niezłe było
też poznawanie przez parę bohaterów losów i przeszłości tajemniczego Artura.
Uważam, że opowieść o jego dzieciństwie mogła być poprowadzona jeszcze dłużej.
Dodatkowe zagadki typu tożsamość narkotykowego bossa, o którym nikt nie
wiedział, kim jest, nawet ci, którzy w narkobiznesie siedzieli jakoś mnie nie
ruszały.
Tak jak
wspomniałam, żadnej z postaci nie nazwałabym wyrazistą. Ada, porywcza, młoda
dziewczyna, aspirująca do wydziału kryminalnego była wręcz trochę irytująca.
Jakub, zapatrzony w żonę, która najwyraźniej go nie chce, mieszkający w starej
przyczepie rozwoziciel narkotyków ze złamaną karierą policjanta, jakoś nie
wzbudził we mnie współczucia. Nie wiem dlaczego policjanci, detektywi etc., bohaterowie
polskich kryminałów to zawsze zblazowani, nieszczęśliwi ludzie po rozwodach,
mieszkający gdzieś po kątach, a najlepiej, żeby jeszcze byli alkoholikami.
Zaczyna mnie męczyć ta tendencja, dla odmiany chciałabym przeczytać o policjancie
ze szczęśliwą rodziną, który ma do czego wracać po ciężkiej pracy i nie musi
odkorkowywać butelki, żeby jakoś przetrwać kolejny dzień, (chociaż pewnie w
zamian dostałabym jakiś oklepany motyw porwania ukochanej żony lub dziecka :D).
W dodatku
czytając jak inni bohaterowie zwracają się do Sobieskiego per „Kubuś”, nie
mogłam oprzeć się wrażeniu, że odnalazłam tu inspirację „Ślepnąc od świateł”
Jakuba Żulczyka, choć to dość zabawne, biorąc pod uwagę jak popularne w Polsce
jest to imię.
Mimo tego,
iż nie wsiąkłam w warszawski półświatek ani nie byłam zbyt zszokowana faktem,
że dziewczyny chętnie się prostytuowały a za brudnymi biznesami stali wpływowi
ludzie, książkę oceniam jako dobrą. Przyjemnie było zerknąć, co też nowego zaserwowała
nam Pani Kasia. I choć jak napisałam, nie jest to książka dobra na początek,
starzy wyjadacze mogą nie być rozczarowani. Styl, dialogi itd. wszystko
przypominało o tym, że czyta się Bondę. Na półce mam w kolejce jeszcze trzy
tomy z Hubertem Meyerem, natomiast czy wrócę do Jakuba Sobieskiego – czas pokaże.
Przeczytane: 03.05.2022
Ocena: 6/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz